Spotkania z poezją. Kazimierz Kochański
Kazimierz Kochański urodził się 24 lutego 1950 r. w Zalesiu Górnym k. Piaseczna.
Debiutował w „Zielonym Sztandarze”. Wiersze publikował m. in. na łamach „Okolic”, „Razem”, „Miesięcznika Literackiego”, „Zarzewia”, „Głosu Nauczycielskiego”, „Barw”, „Przemian”, Świętokrzyskiego Kwartalnika Literackiego”, na antenie Polskiego Radia oraz w almanachach. Jest laureatem wielu konkursów poetyckich.
Wielokrotnie gościł Wierszami Dnia i Wierszami Tygodnia na portalu Pisarze.pl
Czytelnicy zagraniczni poznali jego twórczość za pośrednictwem „Polonii” i „Przepływu”.
Juror w ogólnopolskich konkursach poetyckich. Opiekun młodzieży twórczej.
Recenzent prac o tematyce muzycznej. Autor tekstów piosenek z muzyką Mariusza Klimka – płyty „The driftlikethat”, „Gdy ziemię cichym snem” – kolędy i pastorałki, „Wierzę tylko w nas”. Autor piosenki dla Polonii „Kochanie, ja wracam” – z muzyką Piotra Pawła Kowalickiego, także piosenek dla dzieci z tym kompozytorem.
Z jego tekstów korzystali autorzy piosenek: Janusz Kasprowicz i Stanisław Marinczenko – YANISTAN oraz bard Dariusz Rączka.
Autor libretta do oratorium „Pomiędzy słowem i mileczeniem” z muzyką AturaSłotwńskiego
oraz suity-interludium „Klejaki” z muzyką Jarosława Praszczałka.
Wydał zbiory wierszy: Konfesje, Kroki, Krecha, Kolekta, Kanty-Lenki; zbiory fraszek: Karambol, Kipiel, Kakofonia, Kuriozalna, Kolczyki. Retrospektywny wybór utworów „Kulminacje”. Wybór aforyzmów „Kartkując”. Retrospektywny wybór utworów „Klejaki”.
Graficznie jego książki ubogacili mi.in. Jacek Frankowski, Barbara Kochańska i Anna Daria Merska.
Członek Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich .
Zasłużony dla Kultury Polskiej
Wpisany w okrąg
Nie przeraża mnie morze,
muszli trwożny szum,
ostrość drobiny piasku,
głębia w grzywach fal;
boję się raczej siebie,
niepokornych snów,
nieczystości objawień,
niestałości dna.
Półprawd swoich się boję,
nadodwagi w grach,
nadspokoju wśród obaw,
nienależnych braw;
nie proponuj mi wiary
w poprawę i żal,
nie ozdabiaj mnie pięknem
przyodzianym w strach.
Zaploty
Otworzył się widnokrąg,
zajrzało nieznajome,
dziwnie nie nieśmiałe;
jakby wypadło coś z rąk,
nice zmieniły stronę,
stałe się stało niestałe.
W deklinacji rozgardiasz,
w bezładzie wstyd się gubi,
jasne nieprzejrzyste;
w pasjansie- o dziwo - mariaż,
więc kogoś ktoś poślubi.
To wróżby oczywiste.
Gnębi cię środek koła
- tak pętla ciśnie szyję -
rzucasz szkic na papier;
chciałbyś by ktoś zawołał,
ale to pies wyje,
bo pora wyjść na spacer.
Uładzania
Miał być spokój,
miał być... te gry są nieczyste;
bawisz się stęchłym liściem.
Nie znając posmaku
trwonisz przydatność zmysłów.
Zwidy - oczywiście -
przygarniasz, pełnią troski,
pełnią siły znaków.
Mógłbym szukać,
lecz czego... jest kolejność liter
i są liczby,
bo wszystko podobno ma miarę;
jest poczęcie - jest życie,
jest żywioł - jest trwanie.
Po co roztrząsać młode,
gdy swój czas ma stare?
Miał być spokój,
miał być... nieprzetarte szyby,
szarogęsi się szarość
i azyl w półmroku;
czy warto dociekać,
co by było, gdyby
nikt ode mnie nic nie chciał
i nie musiał czekać.
Przeciągi
Odgadłeś drogę;
teraz wiesz,
że się nie wykpisz
- nic to - jeszcze
nie czas na trwogę.
Spadnie deszcz,
rozmyje tropy.
Wierzysz w deszcze?
Tych dróg jest wiele
- po dniu noc -
chyłkiem przez ciemność,
śmiało w światło...
Wyprzedzić szelest,
stłumić głos,
odzyskać pewność,
posiąść łatwość.
Przekonać wiarę,
złudny grosz
losowi wcisnąć
w lewą kieszeń.
Ożywić szare,
przetrzeć tło;
choć chwilę błysnąć
w złotą jesień.
Odgadłeś drogę?
No, to idź.
Dreptaniem w miejscu
szkodzisz glebie.
Twoim jest - mogę!
Twoim - żyć!
Żniwo ma żeńców;
świętuj siebie!