96 z 98 nadesłanych prac (dwie odrzucone zostały z powodów błędów formalnych) oceniała Komisja Konkursowa w składzie:
33 oceniane prace to poezja, 4 – sztuki teatralne, pozostałe 59 – powieści i opowiadania. Ich autorzy pochodzą z: Białegostoku (1), Biłgoraja (1), Bydgoszczy (1), Chwaszczyna (1), Gatineau/Kanada (1), Gdańska (21), Gdyni (5), Głogowa (1), Głogoczowa (1), Grodziska Maz. (1), Gorzowa Wlkp. (1), Jeleniej Góry (1), Jeżowa Sud. (1), Joachimowa – Mogił (1), Katowic (1), Kielc (1), Krakowa (5), Kunowa (1), Lewina Kłodzkiego (1), Łodzi (3), Makowa Podhalańskiego (1), Malborka (1), Miechowic (1), Miedzichowa (1), Mińska Maz. (1), Myszkowa (1), Obrzycka (1), Opola (1), Potępy (1), Poznania (2), Pruszkowa (1), Ragusy/Włochy (1), Rypina (1), Rzeszowa (1), St. Leonards-on-sea/Wielka Brytania (1), Sopotu (2), Starego Miasta (1), Stronia Śląskiego (1), Sulejówka (1), Suwałk (1), Szczecina (1), Torunia (1), Trzcinicy (1), Wałbrzycha (1), Warszawy (8), Wrocławia (4), Zabrza (1), Zielonej Góry (1), Żmigrodu (1). Niektórzy nadesłali na konkurs po kilka prac.
Uzasadnienie jury dotyczące wyboru laureata
W prozie Aleksandra Możdżana odbija się rzeczywistość współczesnej Polski. Dar obserwacji i słuch językowy to główne zalety książki wrocławskiego autora. Rozpoznajemy dekoracje, w których rozgrywają się opowiadane przez niego historie – zgrzebność trywialnej krzątaniny trzydziesto-, czterdziestolatków, połączoną z życiem na pokaz na wallach mediów społecznościowych.
Nitka fabularna wiążąca losy poszczególnych postaci nie jest tak ważna jak sposób, w jaki autor przedstawia nam realia 2021 roku – z poczuciem humoru, ambicją mimetycznego opisu doprawionego ubogacającą szczyptą groteski i satyrycznej zjadliwości. Robi to niby żartem, niby ślizgając się po temacie, a jednak potrafi uchwycić istotę rzeczy – jak chociażby w znakomicie poprowadzonym wątku ukraińskim. W ciągu kilku lat Ukraińcy jako swoi-obcy stali się częścią naszego społecznego pejzażu, dodatkowym lustrem – pozwalającym obejrzeć się nam trochę z boku, rzucić wyzwanie mentalności monoetnicznej, coraz bardziej zmierzającej w stronę turbopatriotyzmu.
Że obraz to niezbyt dla naszego społeczeństwa korzystny? Cóż, nie jest to literatura, która chce się osadzić w zużytych kliszach. I choć nie udaje się Możdżanowi do końca zapanować nad opisywaną materią, jej zmienną formą (bezformiem?), dynamiką, choć w pogoni za całością zapomina, że czasem wystarczy narracja krótsza, skupiona na zgrabnie wydobytym detalu, szczególe, fragmencie – to jego próba literackiego zmierzenia się z krajem „dobrej zmiany” daje interesujące zaczątki pisarstwa.